myczkow-bojkowie

Kuchnia bojkowska

Zakładkę opracowano na podstawie zbioru Pana Roberta Bańkosza: Potrawy bieszczadzkie polsko-ukraińskiego pogranicza
Źródła zdjęć podane pod obrazami.

... Ludzie musieli szukać pożywienia w lesie i na łąkach, stąd w menu Łemków czy Bojków często pojawiały się grzyby, orzechy laskowe czy jagody a nawet pokrzywa czy wręcz lebioda, dzięki którym udawało się przetrać najtrudniejsze okresy nieurodzaju czy wojny. Oczywiście do podstawowych surowców, z których wykonywano potrawy należało mleko krowie, kozie czy owcze, z którego robiono sery i masło.
W oparciu o nie wymyślano przeróżne posiłki, mieszając je ze wszystkim, „co się dało". Nie mniej ważnym składnikiem było zboże. Aż po dwudzieste stulecie, w przytłaczającej większości był to owies - szczególnie w górach, z którego pieczono nawet chleb czy robiono kaszę. Oskar Kolberg opisując menu bieszczadzkiego pogranicza łemkowsko-bojkowskiego, często wspomina o roli, jaką odgrywał tu owies, nazywając opisywane tereny „ziemią owsianą". Przytacza on taką to anegdotę, jak to tutejsi górale powracali do swoich rodzinnych stron spod Lwowa, gdzie pracowali kilka miesięcy, i w połowie drogi spotkali się z idącymi w przeciwnym kierunku krajanami. Uradowali się ogromnie, nie tylko z powodu spotkania pobratymców, ale i z poczęstunku chlebem owsianym, który ci mieli ze sobą a za którym tamtym tęskno już było, i to nie ze względu na jakieś jego szczególnie przymioty ile na surowy smak, który przywodził na pamięć rodzinne chyże i góry.
Mięsa jadano mało, i czynili to tylko najbogatsi gospodarze, zwykle na większe święta czy wesele. Mało też jadano drobiu, gdyż kury trzymano głównie na jajka, a rosół wiązał się najczęściej z chorobą kury, a co za tym idzie zgonem przyśpieszonym przez gospodarza, zanim sama zdechnie. Jajek też używano stosunkowo niewiele, gdyż szły one na sprzedaż, za co zdobywano pieniądze niezbędne do zakupu soli, siarniczek, czyli zapałek i innych rzeczy, których nie można było wyprodukować własnym sumptem i trzeba było kupować w mieście. Warto tu jednak wspomnieć, że we wioskach, w których występowały źródła solne, a takich było sporo, w okresie, gdy nie starczało pieniędzy ludzie sami pozyskiwali z nich sól, odwarzając ją z wody. Czyniono tak jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. Istotnym elementem bojkowskiej i łemkowskiej diety były ziemniaki (kompery, bandury, kartofle itp.). Od czasu, gdy rozpowszechniły się na tych terenach w osiemnastym wieku, weszły już na stałe do ludowego jadłospisu, stając się bodaj czy nie głównym składnikiem potraw. Jedzono je na wszelkie możliwe sposoby, począwszy od pieczonych w ognisku, a skończywszy na najbardziej wymyślnych potrawach.
Obecnie trudno sobie wyobrazić nawet, że jeszcze dwieście lat temu zupełnie ich tutaj nie znano. Podobnie zresztą rzecz się ma z kuleszą, czyli wschodnio-bojkowskim i huculskim wariantem mamałygi, robioną wszakże z mąki kukurydzianej, a więc towaru ze wszech miar obcego pochodzenia, który zadomowił się w górach na dobre. Także włoszczyzna rozpowszechnia się w kuchni polskiej dopiero w dobie renesansu, a w góry trafiła ze sporym opóźnieniem i była przyjmowana przez chłopów początkowo z dużą rezerwą. Fakt ten zadziwia, gdyż obecnie jest to podstawowy składnik bardzo wielu posiłków. Zapewniając sobie, może nawet nie do końca świadomie, witaminę C w okresie zimowym, kiszono kapustę i ogórki, które spożywano potem przez wiele miesięcy, a na kwasie kapuścianym gotowano zupy.
Często warzono również żur, który był częstym bywalcem na bieszczadzkich stołach. Suszono też na zimę grzyby i owoce, robiąc z nich następnie szereg, zazwyczaj prostych, ale bardzo smacznych potraw. Nie stroniono również od alkoholi. Wina przywożone z Węgier czy pitne miody, były najczęściej poza możliwościami finansowymi ludności wsi. Stały one raczej na szlacheckich stołach. Po wsiach spożywano najczęściej palinkę (palunkę), a od siedemnastego wieku zaczęła ja wypierać coraz to silniej wódka, robiona ze zboża oraz z ziemniaków.
Obfitość ziemniaków w Galicji w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku spowodowała, że aż 40 % alkoholu w całej monarchii habsburskiej powstawało właśnie tutaj. Doprowadziło to do takiego pijaństwa wśród chłopów, że administracja cesarska zmuszona była wprowadzić ograniczenia w dystrybucji wódki na terenie Galicji. Pito również piwo, lecz było ono zazwyczaj ciemne i raczej słabe. Dopiero od 1842 roku, dzięki sukcesowi browarników z Pilzna, jasny Pilzner zaczął podbijać monarchię habsburską a następnie cały świat.
Teraz, gdy wszystkie regiony, zwłaszcza te turystyczne, szukają swoich ciekawostek kulturowych, drzemiących w mrokach wcale nie odległej historii, warto skorzystać również ze starych receptur i wskrzesić potrawy naszych babek „ku zdrowiu i uciesze powszechnej". Nie wolno jednak zapominać o „umiarkowaniu w jedzeniu, a zwłaszcza w piciu..." 

Tekst pochodzi z publikacji Roberta Bańkosza: Potrawy bieszczadzkie polsko-ukraińskiego pogranicza


Warenyky z serem


fot: facet.onet.pl


Składniki:
1/2kg twarogu,
1 jajko,
1 łyżeczka soli,
1/2 łyżeczki pieprzu,
1/2 kg mąki pszennej.

Wykonanie: Świeży ser dobrze zetrzeć, dać jajko, sól i wszystko dokładnie wymieszać. Przesiać 500 g pszenicznej mąki, dodać jajko, posolić i na wodzie zagnieść na twarde ciasto, wykonać i ugotować warenyky (warenyky należy rzucać na wrzątek). Warenyky można robić na słodko, dodając cukru do sera.
Tereza Kyszczak

Kysełycia

fot.: kuchnia.ugotuj.to

Składniki:
Wywar z kości wołowych,
kwas z kiszonej kapusty (ok.1 I),
kilka suszonych grzybów ugotowanych i posiekanych.

Wykonanie: kwas z kapusty wlać do wywaru z kości, dolać wywar z grzybów oraz posiekane grzybki i zagotować. Przyprawić do smaku solą i pieprzem. Podbić śmietaną z mąką i ponownie zagotować. Podawać z gotowanymi ziemniakami, jajkiem lub kaszą.
Mieszkanka wsi Huzele 

Dzisiaj stronę odwiedziło już 12 odwiedzający (16 wejścia)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja